Przyznajcie się, która z Was, mamy karmiące piersią, choć raz nie miała problemu z laktacją?
Problemy z karmieniem pojawiają się na każdym etapie laktacji. Jedne mamy mają trudność z rozkręceniem laktacji na samym początku, inne zaś dopada kryzys dopiero po kilku tygodniach czy miesiącach. Tak po prostu jest i dobrze jest być na to przygotowaną.
Często także stres powoduje, że mama ma wrażenie, iż mleka jest zbyt mało i że być może głodzi swoje dziecko.
1. „Bo babcia, mama czy siostra nie karmiły, więc ja też pewnie nie będę miała pokarmu.”
2. „Bo koleżanka / sąsiadka mówiła, że to PODOBNO pomaga.”
3. „Bo dziecko płacze, więc się chyba nie najada.”
4. „Bo z pierwszym dzieckiem nie miałam mleka, to z drugim też nie będę miała.„
5. „Bo w reklamie w TV mówili…”
6. „Bo na Instagramie celebrytka X mówiła, że stosuje i ma bardzo dużo pokarmu.„
7. Poza powyższymi, często to aspekt psychologiczny jest powodem sięgania po substancje pobudzające laktację. Mamy nie wierzą w siebie i w to, że są w stanie wykarmić swoje dziecko. Są zestresowane. Często też nie mają wsparcia najbliższych.
8. Dodatkowo są pewne aspekty medyczne utrudniające laktację, np. PCO, anemia, niedorozwój tkanki wydzielniczej gruczołu piersiowego, zaburzenia hormonalne itp.
Jeśli czujesz, że masz mniej pokarmu, zwróć uwagę na kilka rzeczy:
Na stronie CNoL (kliknij TUTAJ) możesz przeczytać więcej informacji na temat prawidłowego postępowania w laktacji.
Sama po sobie wiem, że ww. sposoby działają, jednak potrzeba trochę czasu, wytrwałości i spokoju ze strony mamy.
Z doświadczenia w pracy w aptece wiem też, że te rady często nie zadowalają mamy i szukają one czegoś jeszcze, co zwiększy laktację „tu i teraz”.
Galaktogogi to substancje inicjujące, stymulujące i regulujące laktację. Na rynku aptecznym, ale także poza nim znajdziecie kilka sposobów, o których mówi się, że pomagają. Ile w tym prawdy? Zaraz się przekonacie.
Prawdopodobnie to co napiszę poniżej wiele z Was zdziwi, a może nawet zszokuje. Czas jednak na obalenie kilku mitów, powtarzanych z pokolenia na pokolenie i wprowadzających mamy w błąd.
Utarło się mówić, że jeśli mama karmiąca piersią chce mieć więcej pokarmu, to powinna pić bardzo dużo wody. Prawda jest jednak taka, że w badaniach nie potwierdzono tej zależności. Picie wody w odpowiednich ilościach (dla danej osoby) nawadnia organizm, jednak jest to korzyść dla organizmu mamy i nie wpływa na produkcję mleka.
Z kolei picie na siłę dużo więcej niż organizm potrzebuje, może wręcz zaszkodzić. Skutkiem przewodnienia organizmu może być hiponatremia (spadek stężenia sodu we krwi) co jest stanem zagrożenia życia.
Inna rzecz – ile to jest „dużo”? Nigdzie nie określono konkretnej ilości, którą mama karmiąca powinna wypijać. Każda z nas jest inna i ma inne zapotrzebowanie.
Ja podczas karmienia piersią piłam na okrągło. Potrafiłam karmić dziewczyny i jednocześnie pić wodę z butelki. Miałam wtedy bardzo duże pragnienie i wypijałam minimum 3 litry wody dziennie. Wiem, że duża część mam ma podobnie.
Dlatego pamiętajcie o piciu wody, ale nie dajcie sobie wmówić, że musi to być koniecznie 5 litrów na dobę.
Producenci herbatek laktacyjnych na każdym pudełku umieszczają napis „wspomaga laktację”. Ale czy to prawda? A może jest to nadużycie i wprowadzanie konsumentów w błąd?
Fakt, że w medycynie ludowej i fitoterapii wciąż uważa się herbatki laktacyjne za skuteczne, nic nie zmienia.
Oficjalne stanowisko grupy ekspertów, oparte na badaniach i dowodach naukowych informuje, że niektóre składniki ziołowe herbatek laktacyjnych, jak koper czy anyż, nie zwiększają laktacji. Ponadto, przy nadużywaniu (2 l dziennie i więcej) mogą być wręcz niebezpieczne zarówno dla mamy jak i karmionego dziecka (badanie dotyczące herbatki opartej o koper, anyżek, rutwicę i laktację).
Na półkach aptecznych oraz sklepowych poza herbatkami laktacyjnymi w postaci sypkiej i typu fix (w torebce) są także herbatki w granulacie. Niestety to niemal czysty cukier (89-97%), a dokładniej sacharoza, maltodekstryna lub glukoza z niewielkim dodatkiem wyciągu z ziół. Najczęściej jest tam sam koper, ewentualnie z dodatkiem anyżu, kminku, melisy czy rutwicy. Unikajcie takich produktów!
Zawiera olejek eteryczny – anetol, który:
Baza e-lactancia (kliknij TUTAJ) oraz toxnet wskazują wysokie ryzyko w przypadku stosowania u karmiących piersią. Zalecają unikać i szukać innej bezpiecznej alternatywy.
W artykule dr Magdaleny Nehring-Gugulskiej* „Niedostateczny przyrost masy u dziecka karmionego wyłącznie piersią – diagnoza, postępowanie, stymulacja laktacji” można przeczytać:
Więcej przeczytasz TUTAJ.
Nadużywanie przez matki ziołowej herbatki (2 l; skład: lukrecja, koper, anyż, rutwica) spowodowało zatrucie u dwojga noworodków. Objawy to: ospałość, wymioty, słaby płacz, mniejsze ssanie oraz znikoma reakcja na bodźce bólowe. Wszystkie objawy ustąpiły po odstawieniu herbatki laktacyjnej.
Więcej przeczytasz TUTAJ.
Ponadto, w najnowszym opracowaniu Europejskiego Towarzystwa Gastroenterologii, Hepatologii i Żywienia Dzieci (ESPGHAN) dotyczącego żywienia uzupełniającego dzieci wyraźnie zaznaczono, że stosowanie herbatek z koprem włoskim nie jest rekomendowane u dzieci poniżej 4 roku życia. Towarzystwo uzasadnia zakaz naturalną obecnością estragolu w koprze, który jest czynnikiem rakotwórczym. Co także ważne, składnik ten nie ma wyraźnie określonego profilu bezpieczeństwa, a jednocześnie wiadomo, że olejki eteryczne przechodzą do pokarmu matki.
Więcej przeczytasz TUTAJ.
Także działanie łagodzące kopru podczas kolek u niemowląt nie zostało potwierdzone. Brak rzetelnych badań klinicznych.
PS. Nie mylcie kopru włoskiego z koperkiem. Ten drugi mama kp może stosować ile chce 😉
Podobnie jak koper włoski nie powinien być stosowany przez kobiety karmiące piersią. Zawiera anetol i estragol.
Ziele rutwicy od wielu już lat nie jest stosowane w lecznictwie, ponieważ ma udowodnione działanie toksyczne. Dlaczego? Już Wam wyjaśniam.
Pod koniec XX wieku niemiecka Komisja E weryfikowała wszelkie dostępne dane naukowe na temat surowców roślinnych, szczególnie zwracając uwagę na ich skuteczność i bezpieczeństwo. Ziele rutwicy otrzymało wówczas negatywną monografię ze względu na brak udowodnionej skuteczności oraz udowodnioną toksyczność u zwierząt.
Ryzyko stosowania tego surowca wynika z obecności galeginy, która ma aktywność hipoglikemiczną (obniża poziom cukru).
Ponieważ kobiety w ciąży, mamy karmiące piersią oraz noworodki i niemowlęta należą do wrażliwej części populacji, należy im się szczególna ochrona.
Stanowisko Głównego Inspektoratu Sanitarnego (GIS) na temat wprowadzania do obrotu produktów zawierających ziele rutwicy nie pozostawia wątpliwości i z przyczyn bezpieczeństwa nie zezwala na to.
Takie samo stanowisko potwierdzają eksperci, którzy opracowali zalecenia żywieniowe dla grupy kobiet w okresie laktacji. Zwróćcie uwagę na komentarz poniżej: „Przeciwwskazania: ciąża i karmienie piersią. Niebezpieczny dla dzieci”.
Źródło: http://kobiety.med.pl/cnol/images/cnol/Publikacje/stanowisko_Standardy_Medyczne_3_2013.pdf
Jak widać baza e-lactancia wskazuje na niskie ryzyko stosowania rutwicy u karmiących piersią kobiet (kliknij TUTAJ).
Jednak trzeba pamiętać, że brakuje wiarygodnych aktualnych danych naukowych na temat jej działania laktogennego. Reasumując, nie wiemy jak i czy w ogóle rutwica działa korzystnie na laktację, za to wiemy, że może działać toksycznie. Jest to wystarczający powód, dla którego nie zaleca się stosowania jej w okresie karmienia piersią.
Szukając sposobów na zwiększenie laktacji mamy prędzej czy później dowiadują się o słynnym piwie Karmi (obecnie modne jest też piwo Bavaria 0%). I rzeczywiście, w latach 80. przeprowadzono eksperyment, w którym kobiety podzielono na trzy grupy:
Tylko wśród kobiet pijących piwo (grupa I) wykazano zwiększenie stężenia prolaktyny w organizmie – hormonu odpowiadającego za laktację. Biorąc pod uwagę fakt, że w pozostałych grupach nie uzyskano takiego efektu, sformułowano wniosek, że to nie alkohol pobudzał produkcję prolaktyny, a słód jęczmienny zawarty w piwie.
Wyniki te potwierdzono również w innych eksperymentach medycznych, także w tych, w których naukowcy wydzielili składniki piwa, które rozpuszczają się w wodzie i odpowiadają za pobudzenie laktacji. Ponownie wykazano, że to nie alkohol, chmiel ani woda, ale polisacharydy słodu jęczmiennego stymulują produkcję mleka kobiecego. W jaki sposób? Za pobudzenie laktacji odpowiedzialny jest beta glukan – substancja należąca do grupy polisacharydów znajdujących się w słodzie jęczmiennym. Badania naukowe dowodzą, że po jego spożyciu dochodzi do stymulacji produkcji prolaktyny, a co za tym idzie stymulacji laktacji, szczególnie na jej początkowym etapie.
Jak widzisz, z badań wynika, że aby skutecznie i bezpiecznie stymulować laktację, należy przyjmować słód jęczmienny zawierający beta-glukan, a nie piwo czy inny alkohol.
Bawarka to czarna herbata z dodatkiem mleka. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu była zalecana mamom karmiącym piersią na pobudzenie laktacji. Obecnie wiemy, że napój ten w żaden sposób nie pobudza produkcji mleka kobiecego.
Co ważne, jeśli jesteś mamą karmiącą piersią i lubisz pić bawarkę, możesz to robić bez obaw o zdrowie swoje i karmionego maluszka.
Teoretycznie, może wpływać w minimalnym stopniu na zwiększenie laktacji, ze względu na zawartość słodu jęczmiennego. Jednak ze względu na brak dokładnych informacji ile beta-glukanu znajduje się w kawie zbożowej, nie można zaliczyć jej do galaktogogów.
Jeśli oczywiście lubisz kawę zbożową, możesz ją bezpiecznie pić zarówno w ciąży jak i podczas karmienia piersią.
Słód jęczmienny jest obecnie najpopularniejszym „wspomagaczem” laktacyjnym. Bardzo mnie to cieszy, gdyż jest on także najskuteczniejszy i najbezpieczniejszy z poznanych dotąd substancji.
Ale! Już na samym początku chcę jasno powiedzieć, że słód słodowi nierówny.
Dlaczego?
Już tłumaczę.
Słód jęczmienny jest źródłem dobrze przyswajalnych polisacharydów, wśród których jednym z najważniejszych dla procesu laktacji jest beta-glukan. Bierze on udział w procesach metabolicznych związanych z produkcją mleka kobiecego.
W zależności od czasu słodowania, zawartość beta-glukanów może być diametralnie różna w poszczególnych produktach.
Słód jęczmienny do celów piwowarskich jest bardzo długo słodowany, stąd zawartość aktywnego beta-glukanu jest bardzo niska, a co za tym idzie tradycyjne jasne piwo nie będzie miało znaczących właściwości prolaktacyjnych.
Rzeczywiście, w odróżnieniu od innych surowców roślinnych, w przypadku słodu jęczmiennego nie wykazano skutków ubocznych. Jest to bardzo dobra wiadomość, gdyż bezpieczeństwo dla mamy i dziecka karmionego piersią to podstawa.
Zgodnie z rekomendacjami ekspertów stosowanie produktów na bazie słodu jęczmiennego jest przykładem dobrej praktyki postępowania dietetycznego wspierającego laktację (po więcej kliknij TUTAJ).
Także dr Thomas Hale, ekspert ds. zdrowia międzynarodowej organizacji promującej karmienie piersią, potwierdza bezpieczeństwo i zasadność stosowania tylko słodu jęczmiennego, zamiast napojów z alkoholem zawierających słód.
Baza Lactamed również potwierdza brak przeciwwskazań do stosowania w okresie karmienia piersią słodu jęczmiennego. Wyjątkiem są tylko kobiety chore na celiakię / nietolerancję glutenu.
Bardzo ubolewam nad tym, że jest tak mało wartych uwagi produktów.
Właściwie godny polecenia obecnie jest tylko jeden – Famaltiker Plus.
Dlaczego?
1. Słód jęczmienny zawarty w Femaltiker Plus jest krótko słodowany, dzięki czemu zawiera duże ilości aktywnego beta-glukanu, który ma udowodniony mechanizm działania mlekogennego [To właśnie dla beta-glukanu jest udowodniony eksperymentalnie mechanizm działania na czynnik jądrowy NF-kappa-B, którego pobudzenie odpowiada za wzrost syntezy prolaktyny, czyli jednego z hormonów kompleksu laktogennego. W przypadku innych słodów jęczmiennych nie wiemy jak przebiegał proces słodowania i ile rzeczywiście składnika aktywnego – beta-glukanu się w takim produkcie znajduje].
2. Marka Nutropharma przeprowadziła badania kliniczne na grupie polskich mam karmiących piersią (także mam wcześniaków oraz mam, u których zdiagnozowano rzeczywisty niedobór pokarmu, a u ich dzieci zbyt niski przyrost masy ciała) i potwierdził zwiększenie objętości mleka kobiecego.
3. Produkt ma krótki dobry skład. Nie zawiera kopru włoskiego, anyżu, rutwicy ani innych niebezpiecznych surowców. Ma też niewielką zawartość cukru. W jednej porcji jest to około tylko 4-5 g.
4. Femaltiker jest w specjalnym systemie potwierdzania jakości i bezpieczeństwa, czyli KAŻDA partia przechodzi PO PRODUKCJI badania jakościowe i na obecność zanieczyszczeń. Proces ten jest skrupulatnie kontrolowany, dlatego jest godny zaufania.
5. Zawiera zawsze takie same, kontrolowane i powtarzalne ilości słodu jęczmiennego, który pochodzi od renomowanego szwajcarskiego producenta.
Należy ich unikać w okresie karmienia piersią.
W przypadku jakichkolwiek problemów, obaw czy wątpliwości związanych z karmieniem piersią, najlepiej zasięgnąć porady fachowca, który jest przeszkolony w tym temacie. Może to być położna, lekarz, pielęgniarka środowiskowa a najlepiej certyfikowany doradca laktacyjny.
Enjoy!
Ana
*Dr n. med. Magdalena Nehring-Gugulska jest Międzynarodowym Dyplomowanym Konsultantem Laktacyjnym (IBCLC), Certyfikowanym Doradcą Laktacyjnym (CDL), dyrektorem, wykładowcą i egzaminatorem Centrum Nauki o Laktacji oraz autorką licznych publikacji popularnych i naukowych z zakresu laktacji
**słodowanie to proces namoczenia ziarna jęczmienia, w celu pobudzenia do kiełkowania i zapoczątkowania enzymatycznych procesów rozkładających zapasowe białko i cukry, w tym beta-glukan.