Tego typu wiadomości dostaję przynajmniej kilka-kilkanaście razy w tygodniu.
Prawda jest taka, że długo nie pisałam o termometrach, gdyż sama szukałam takiego, któremu w końcu będę mogła zaufać w 100%. Nie w 50% tylko w 100%.
Powiem Wam, że nie wyobrażam sobie nie ufać swojemu termometrowi. Nie mogę pozwolić sobie na zastanawianie się w trakcie choroby dzieci czy termometr właściwie pokazał wartość temperatury czy może jednak „trochę” się pomylił.
Nie wyobrażam sobie także, po kilkukrotnym pomiarze i rozstrzale wyników miedzy 37°C a 39,5°C, wyjmować z apteczki termometr rtęciowy i mierzyć małemu dziecku przez 10 minut temperaturę. No nie. I choć dzieci są różne – ja mam w domu egzemplarz spokojny (Tosia) i szoguna (Misia) – w obu przypadkach ciężko wysiedzieć w bezruchu tak długo.
Wyciąganie średniej z pomiarów też nie wchodzi w rachubę.
Jak pewnie część z Was pamięta, moja Miśka latem 2019, przez 2 miesiące zmagała się z gorączką. Chyba nikt nie przetestował tylu termometrów w tak krótkim czasie, co ja. Myślałam wielokrotnie, że mam paranoje, że jak to możliwe, że widzę swoje dziecko rozpalone, a termometr pokazuje temperaturę 33,6°C. Innym zaś razem, gdy Miśka dobrze się czuła, nie była rozpalona, ba! dwie godziny wcześniej dostała ibuprofen, mierzyłam temperaturę a tam wynik – 39°C.
Powiem Wam, że byłam bliska paranoi! Serio. Postanowiłam, że wyrzucę wszystkie termometry i nigdy więcej nie polecę ich nikomu w aptece. A wiecie dlaczego? No bo po co mieć w domu sprzęt, który zamiast upewnić rodzica w tych trudnych chwilach choroby dziecka, powoduje u niego jeszcze większy mętlik!?
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. I tak oto, w tych ciężkich dla mnie chwilach (choroba dziecka zawsze budzi w rodzicach niepokój, we mnie też) odnalazłam termometr, który zaczął spełniać swoją funkcję. Tak, dobrze czytasz. Znalazłam termometr, który mierzy właściwie temperaturę. Tylko tyle i aż tyle!
W końcu nie zastanawiam się, tylko ufam swojemu termometrowi. Mierzę temperaturę dziewczynkom i wiem, kiedy mam podać lek przeciwgorączkowy, a kiedy jeszcze trochę poczekać.
Na moim fanpage’u na Facebooku zrobiłam ankietę na temat termometrów i poprosiłam Was o napisane w komentarza czy jesteście zadowolone ze swoich sprzętów.
Aż 60% głosujących odpowiedziało, że wciąż nie znalazło dobrego termometru.
„Ja nie znam dobrego termometru oprócz rtęciowego. Przerobiłam różne elektroniczne i przy podwyższonej temperaturze pokazywały różne wyniki ….”
” Też mam xxxxxxxxx i chyba czasami szaleje. Raz 37.2 za 5 min 36.8. A dziecko gorące. … czekam na info od Ciebie Matko Aptekarko poratuj dobra radą.”
„Ogólnie jest OK. choć faktycznie wystarczy , że dziecko jest lekko spocone i już mierząc temperaturę na czole to przeszkadza i daje błędny pomiar. Zastanawiam się czy nie lepszy był by termometr do ucha ?”
„My mamy zwykły elektroniczny z apteki, nawet dwa bo nie ufałam pomiarom jednego;) raczej wskazuje prawidłowo temperaturę, ale minus jest taki że trzeba trzymać pod pachą, więc dość długo to trwa i ciężko sprawdzić temperaturę w nocy na śpiącym dziecku..”
„Też mam xxxxxxxxx i jest okropny, ciągle pokazuje inną temperaturę… Strata pieniędzy.”
„Mam elektroniczny dotykowy termometr xxxxxxxxx. Szajs, jakich mało. Nie da się go normalnie stosować u dzieci, bo należy dotknąć czoła i przesunąć po skórze w kierunku skroni. Temperatura u jednej i tej samej osoby za każdym z 3 pomiarów pod rząd była inna o jakieś 0,5 stopnia. Ponadto, żeby zmierzyć temperaturę w uchu, muszę to uszko (dziecięce) mocno naciągnąć i wcisnąć termometr głęboko, a ten dziubek do pomiarów jest większy niż kanał w uszku. To powoduje ból.”
„Najczęściej mierze dwoma termometrami i biorę średnią, albo dodatkowo mierze pod paszka. (jak mam za duże wątpliwości)…”
Jak widzicie, z powyższych komentarzy można wywnioskować jedno – brak zaufania do termometrów bezkontaktowych. Jednak bez nich, jak same zauważacie, nie da się często zmierzyć temperatury, np. gdy dziecko śpi, jest spocone (czoło i pacha odpada) czy ma stan zapalny ucha.
Każdy rodzaj termometru ma swoje plusy i minusy. Jednak w zależności od miejsca, w którym mierzymy ciepłotę ciała dziecka, jedne będą od razu do skreślenia, inne będą się nadawały tylko dla konkretnych dzieci.
Miejsce to bardzo długo było zalecane dla najmłodszych dzieci do 3 lat (do pomiaru zawsze należy używać termometru z miękką końcówką!). Niestety, z doświadczenia oraz Waszych opinii wiem, że macie problem z tym miejscem. Boicie się, że zrobicie dziecku krzywdę albo jest to dla Was po prostu niehigieniczne. Komunikujecie, że ciężko zmierzyć temperaturę, gdy dziecko śpi. Wtenczas trzeba dziecko rozebrać do połowy, co automatycznie wiąże się z jego rozbudzeniem. Ponadto, trudno zmierzyć temperaturę dziecku, które płacze, wierzga i ucieka. Wiarygodność w takiej sytuacji jest po prostu niska. Z powyższych powodów coraz częściej odchodzi się od tego miejsca pomiaru.
Bardzo się poci i zaniża w ten sposób wynik. Ponadto, ważne jest, aby odpowiednio włożyć termometr do dołu pachowego. Pomiar trwa minimum kilka minut. Najlepszy jest tu termometr rtęciowy, jednak należy uważać, aby się nie zbił (rtęć jest toksyczna). Ponadto, pomiar trwa 10 minut. Jeśli Twój maluch wysiedzi spokojnie tyle czasu, to możesz używać u niego termometr rtęciowy.
Miejsce to zalecane jest dla dzieci od 6 miesiąca życia. Aby prawidłowo zmierzyć ciepłotę ciała należy wyprostować przewód słuchowy poprzez odciągnięcie ucha do tyłu. Z doświadczenia powiem, że podczas zapalenia ucha, z powodu bólu pomiar taki raczej nie wchodzi w grę. W pozostałych sytuacjach może się sprawdzić. Pamiętaj tylko dokupić tyle końcówek ilu jest członków rodziny (każdy domownik powinien mieć swój, aby pomiar był higieniczny).
Miejsce to jest nieprecyzyjne z kilku powodów. Podczas pomiaru nie należy otwierać buzi, żeby nie zassać zimnego powietrza. Trzeba także zrobić odstęp od picia i jedzenia zimnych lub ciepłych posiłków. Należy dezynfekować termometr jeśli stosuje się go u więcej niż jednej osoby. Nie polecam takowego dla dzieci.
Pomiar temperatury w tym miejscu będzie tylko orientacyjny i to z kilku powodów. Przede wszystkim dlatego, że na skroniach są tętnice skroniowe, które zawyżają temperaturę. Poza tym, wynik będzie różny pomiędzy stroną lewą i prawą (co jest całkowicie normalne), a producenci nie zawsze wskazują na której skroni mierzyć.
Przyjmuje się, że jest to najlepsze i najwygodniejsze miejsce do pomiaru temperatury ciała. Są jednak sytuacje kiedy wynik nie będzie wiarygodny, np. gdy czoło jest spocone (od gorączki), wilgotne, osoba ma grzywkę lub jest na nim warstwa makijażu.
Jest dobrą alternatywą dla czoła, ponieważ powieka nie poci się, a śluzówka (gałka oczna) pozwala zawsze zmierzyć temperaturę właściwą. Jedyne wymaganie i to bardzo ważne ⇒ termometr taki musi posiadać możliwość zmierzenia w tym miejscu. Nie może to być każdy jeden termometr bezdotykowy na podczerwień. Wszystko musi być zapisane w instrukcji (na rynku dostępne są termometry tylko jednej marki z tą funkcją).
Prawda jest jednak taka, że każdy z nas ma inną, swoją własną temperaturę. Dobrze by było, aby w okresie zdrowia sprawdzić ile ona wynosi i mieć taką świadomość. W przypadku mojej Tosi jest to 36,2°C, Miśki 36,4°C, a u mojego męża to 35,9°C. Jedynie ja mam 36,6°C, czyli tę „idealną” (żarcik 😉 ).
To jaki termometr wybierzesz zależy od Ciebie i Twoich dzieci – ich wieku, temperamentu, chorób na jakie zwykle zapadają itp.
Ja wybrałam termometr do pomiaru na czole i powiece. Służy nam z powodzeniem już ponad 3 lata.
Enjoy!
Ana