Zimowy urlop z dziećmi w górach

Od trzech dni jesteśmy z grupą znajomych na Słowacji. Wynajęliśmy duży dom z widokiem na góry i delektujemy się super pogodą. Jest dużo śniegu, piękne słońce, pada śnieg i jak przystało na zimę jest naprawdę zimno.

Przyjechało nas tu aż 18 osób. 10 dorosłych i 8! małych dzieci. Jest głośno. Jest kupa śmiechu. Jest wspólna zabawa. Jest bitwa o zabawki. Jest tarzanie się w śniegu. Jest siedzenie do nocy. Są długie spacery. Czyli wszystko to co misie lubią najbardziej 😉

 

Kiedy część z nas jeździ na nartach, w tym czasie inni szaleją na sankach, a pozostali zajmują się maluchami. I tak w kółko, zamieniamy się jedynie rolami.

 

Piszę ten post, po to aby zachęcić Was do wspólnych aktywnych wyjazdów, nawet z małymi dziećmi.

Tosia pierwszy raz była z nami w górach, gdy miała 8 miesięcy. Był wrzesień. Nosiłam ją w chuście, więc mogliśmy chodzić po górach, spacerować, robić wszystko to na co mieliśmy ochotę.

 

Za drugim razem byliśmy równo rok później, też w Zakopanem. Tym razem Tosia podróżowała w tuli 🙂

 

Trzeci raz byliśmy 6 tygodni temu, wypożyczyliśmy wtedy nosidło górskie. Była już prawdziwa zima. Znowu Tosia towarzyszyła nam we wszystkich wędrówkach. Była naprawdę dzielna, praktycznie ciągle spała 🙂

 

Na Słowacji…

Tym razem zdecydowaliśmy się na wyjazd większą ekipą. Jest naprawdę super. Dzieci razem się bawią na dworze i szaleją na śniegu. Starszaki uczą się jeździć na nartach. Z jednej strony pełen relaks i wypoczynek, z drugiej zaś, co chwila, ubieranie i rozbieranie z ciepłych ubrań, bieganie po schodach w te i we wte, ciągłe: „maaaamooooo, choć, taaaaatoooooo, choć” itd. Nudy nie ma 😉

 

Jak już pewnie wiecie, lubimy dużo spacerować. Nie moglibyśmy sobie odmówić takich wędrówek również tu, w zimowej aurze. Mimo dużego mrozu (w środku dnia około -8 C) pakujemy Tosię do wózka i w drogę. Ona oczywiście od razu zasypia, ale odkąd mamy śpiworek w jednorożce od La Millou, w końcu nie sprawdzam co chwilę czy jest jej ciepło. Po pierwszym spacerze już się przekonałam, że na pewno JEST.

 

Nasz poprzedni śpiworek był przede wszystkim za krótki, przemakał i sięgał Tosi do połowy pleców. Dlatego postanowiłam go zmienić. Tym razem wybrałam śpiworek na zimę dla juniorów, z mięciutkiego velvetu podszyty membraną od La Millou.

 

Jeśli chcesz zobaczyć jak na żywo prezentuje się śpiworek kliknij TUTAJ.

 

Największe zalety śpiworka od La Millou to zdecydowanie:

  • oddychająca membrana, której wodoodporność jest na  poziomie 10 000 m (bezpieczna nawet w warunkach ekstremalnych – wiatr i mróz). Dzięki temu nawet gdy pada, Tosi jest bardzo ciepło i sucho.
  • długość – ma aż 120 cm. W końcu odpowiednio długi śpiworek dla Tosi!
  • dwustronny zamek – pierwszy raz mamy takie rozwiązanie w śpiworku. Można go rozpiąć zarówno od dołu jak i od góry, co jest mega praktyczne.
  • posiada otwory na pasy, dzięki czemu Tosia w śpiworku nie zjeżdża nam z siedzenia.
  • wzór w jednorożce (które Tosia nazywa końmi 😉 ) – jest piękny. Jak tylko kurier przyniósł paczkę i po otwarciu Tosia zobaczyła śpiworek, od razu chciała go wypróbować. Woła „koń, koń, koń…” z bananem na twarzy 🙂

 

 

Zachęcam Was do wspólnych wyjazdów z dziećmi oraz do długich spacerów w ciepłym, wiatroodpornym i mrozoodpornym śpiworku.

Enjoy!

Ana

 

PS. Śpiworek jest zapakowany w eleganckie pudełko z gadżetami, także jeśli szukasz stylowego i praktycznego prezentu na babyshower, urodziny lub inną okazję, zdecydowanie polecam śpiworek od La Millou (są dostępne dwa rozmiary).

 

Jeśli chcesz zobaczyć śpiworek La Millou by Maja Bohosiewicz w jednorożce, który ja wybrałam dla Tosi, kliknij TUTAJ.

Ana